6 piętro
W moim pokoju jest jasno. Duże dwa okna, zazwyczaj szeroko otwarte na białe obłoczki oraz przedzierające się przez gałęzie promienie słoneczne, odpowiadają za przytulność tych kilku metrów kwadratowych. Pod oknem stoi białe biurko, obok biurka półka z książkami, po drugiej stronie metalowe, czarne łóżko, a na łóżku pościel w pelikany. Widok z okien zapiera dech - góry, potoki, łąki, rzeki, rzeczki, strumyki, strumyczki - chciałoby się pobiegać, popluskać. Wychodzę na korytarz przez piękne, drewniane drzwi w kolorze karmelowego budyniu. Korytarz wydaje się dość krwisty i lepki. Przywołuję guzikiem najwolniejszą windę świata. Czekam, czekam, czekam i nagle jakby łapie mnie stres, ogromny ból, tracę grunt pod nogami. Dość wątpliwym krokiem wchodzę do środka. Klatka piersiowa jest na szóstym - mówię do siebie. Naciskam i razem z wyświetlaczem zaczynamy odliczanie. Dziewięć, osiem, siedem, sześć i jestem. Nogi drżą, wkradł się wielki niepokój - jak ono na mnie zareaguje? Jak mnie przywita? Czy przywita? Czy może odwróci się na pięcie i ucieknie? A może się weźmie i zatrzyma? I powie dosyć, już nie walczę, bo już mi się nie chce? Powoli, bardzo powoli, rozdartym, niekonsekwentnym krokiem, jak we śnie - idę i iść nie mogę. Czuję opór, wieje, nie wiem z której strony napływa zimne powietrze, jest mi coraz zimniej. Dochodzę do trzonu mostka, na którym wisi tabliczka "Proszę pukać". Głęboki wdech i wydech, Boże ja tu już jestem! Co teraz?! Co teraz?! Wdech i wydech, wdech i wydech, podnoszę rękę, zaciskam pięść i kosteczką wskazującego palca uderzam dwa razy.
Cisza. Wdech i wydech, słyszę pompowanie. Powtarzam zabieg, pytam się - mogę wejść? Wpuść mnie, zaraz płuca mnie wciągną do siebie. Nagle, spod drzwi wysuwa się zaadresowana do mnie koperta, otwieram.
Twoje Serce.

Komentarze
Prześlij komentarz