Lena
Przekręciłam klucz w zamku dwa razy, a potem wyrzuciłam przez okno. Klucz dostał skrzydeł, zupełnie jak ptak przy przyjściu na świat. Wzniósł się wysoko, by po chwili zniknąć mi z oczu. Zamknęłam drzwi do swojego maleńkiego pokoju, zamknęłam drzwi do świata z 2000 roku.
***
Jak na dziecko była bardzo dorosła, dojrzała, taka, można by rzec - mała stara. Mając 12 lat wiedziała więcej o życiu niż Bronek spod nocnego, choć i Bronkowi na pewno było ciężko, skoro stał pod nocnym całe dnie prosząc znajomych o dwa złote na bułkę, czy inną wódkę lub piwo. Codziennie po lekcjach zachodziła do babci na obiad i na krótką spowiedź "jak w szkole?". Na brązową ceratę w kratę lądowały dziadkowe, blaszane talerze i jej ulubione kurczaki, grzybki duszone i ziemniaki. Skrzydełka i udeczka jadła szybko, bo dobre, bo tylko dla niej, nad ziemniakami uskuteczniała zdrowaśki, coraz pytając, czy może już zostawić, bo już nie da rady, no nie da rady. Po obiedzie brała tornister oraz worek z kapciami i szła do domu z ułożoną w głowie listą rzeczy do zrobienia. Rzucała plecak w kąt, po czym wybierała popiół z kuchni węglowej. W domu zazwyczaj, jak przychodziła było 14 stopni, ale zaraz rozpalała, a ogień szybko ogrzewał jej dłonie oraz wodę i robiło się cieplej. Można było zdjąć kurtkę i śpiewać do pogrzebacza największe polskie przeboje. Po rozpaleniu szła do stodoły i siekierą uderzała trach trach w mniejsze drewienka i większe, potem do wiaderka wsypywała węgiel, następnie na metalowym wózeczku po śniegu "raz raz raz boże nie mam siły" ciągnęła cały ekwipunek do schodków, by móc wszystko przenieść do ganku i kuchennej skrzynki na opał. Po całym tym rytuale brała się za lekcje, za naukę na pamięć, za wkuwanie na blachę, bo od przeczytania do zrozumienia dzielił kilometr. Zawsze kilometr i nikt nie potrafił pomóc. Po lekcjach zabierała się za odkurzanie, podlewanie kwiatów, oglądanie seriali z Milagros, czy inną Samantą, za przesiadywanie na parapecie i wpatrywanie się w śnieżycę, w latarnię, w spacerujące za ogrodzeniem bezpańskie psy, a może to były psy z całej wsi, których właściciele stali pod nocnym, tak jak Bronek... Około godziny 21.00 zmywała, wycierała mokre naczynia, następnie chowała do szafek, podkładała do kuchni, podgrzewała na rozgrzanych fajerkach jedzenie dla szczekającej Ziuty, czy innego wariującego w zaspach Miśka. Wstawiała wodę na herbatę, wyciągała duży kubek, kroiła cytrynę, wrzucała dwie pastylki słodziku, zalewała, mieszała, stawiała na stole kuchennym i oczekiwała...
- już dziesięć po, może pociąg się opóźnił? Zawsze była równo.
Robiła się coraz bardziej niespokojna. Próbowała powtarzać do sprawdzianu z matematyki ułamki, czy inne dziesiętne, a może procenty? Wychodziło gorzej niż słabo. Nerwowo zerkała w prawą stronę, na doły, czy nie idzie. A Ona nie szła. Była już godzina 21.30. Zaczęła biegać od jednego pokoju, przez kuchnię, do drugiego pokoju. Potem zaczęła kiwać się a to w jedną stronę, a to w drugą. Czarne myśli rozpanoszyły się na dobre - a jak coś się stało? A jak wykoleił się pociąg? A jak została sama jak palec i już nigdy nikt jej nie przytuli? Zaczęła płakać. Po wykrzyczeniu w sufit "boże dlaczego mi to robisz" ubrała się i postanowiła wyjść na drogę - może gdzieś leży przysypana śniegiem? - nie chciała tak myśleć, ale myśli natrętne wkręcały się nie tylko w mózg, ale i w całe jej kruche ciało. Nikogo nie było. Zmarznięta wróciła do domu, padła na podłogę i cała zasmarkana, mokra od łez pytała siebie, a może ścian pytała, sufitu, a może Ziuty, co z nią teraz będzie, co z nami Ziuta teraz będzie? Wygrzebała książkę telefoniczną, była godzina 23.00. Zadzwoniła do Polskich Kolei Państwowych.
- proszę pani moja mama nie wróciła z pracy zawsze była równo a jej nie ma i czy może coś się stało bo nie dzwoni a powinna być o godzinie 21.00 i czy pani coś wie? - wyrzucała słowa z prędkością światła.
- kochanie, ale gdzie mama pracuje, na jakiej stacji wsiada, gdzie wysiada - ta pani po drugiej stronie dopytywała.
- mama wsiada na Dworcu Wileńskim proszę pani i o godzinie 21.00 powinna być w domu... W domu powinna być proszę pani, a jej nie ma, czy pani coś wie?
- kochanie, z Warszawy Wileńskiej to Koleje Mazowieckie, to nie my, ale poczekaj chwilę.
I Lena dzielnie czekała przy słuchawce na prawdopodobnie najważniejsze informacje w jej dwunastoletnim życiu.
- Hanka! Weź no sprawdź pociąg do Małkini, bo dziecko dzwoni, że mama do domu nie wróciła, a ona płacze, mówi, że jest sama. Zadzwoń do Witka, może coś wie. Kochanie? Halo? Jesteś? Halo?
- tak jestem - a łzy były większe niż groszek zielony.
- kochanie posłuchaj... Na tej trasie zerwały się od śnieżycy trakcje, wszystko stoi, mama na pewno czeka w pociągu, jak naprawią szybko do ciebie przyjedzie. Połóż się słoneczko spać, jak się obudzisz, to mama na pewno przy tobie będzie, dobrze?
- dobrze proszę pani - i Lena odłożyła słuchawkę.
Ale nikt nie wiedział, że Lena już kiedyś położyła się tak spać i jak wstała, to jej tata miał być w szpitalu, a potem z niego wyjść, a wylądował w niebie z aniołkami. Zaczęła okrutnie wyć, tak jakby ktoś ją ze skóry obdzierał. Wyła tak jeszcze z godzinę, po czym z bezradności zasnęła w maminym łóżku, pod maminą kołdrą, w maminych na niby ramionach.
- Mama?
- boże dziecko, przepraszam cię, przepraszam cię - tuliła, mówiła, że kocha, że kocha, że zerwały się trakcje i nikt, że NIKT nie chciał dać telefonu, by zadzwonić, uspokoić, ale już jest, już dobrze, już jest dobrze, już jest Lenko dobrze. Śpij.
***
Spokojnej nocy Wam życzę. Bez lęków.

Poziom wzruszenia jest tak ogromny, że nie uda mi się nic napisać. Ogrom podziwu dla dwunastoletniej dziewczynki za odwagę, siłę i rozsądek. W takiej sytuacji nawet dorosły może sobie nie poradzić i niepotrzebnie panikować. W dodatku po tak trudnych przeżyciach…
OdpowiedzUsuńLena to najdzielniejsza dziewczynka na świecie!
Jesteś nią nadal? Jesteś! Bądź nią zawsze. Nigdy się nie poddawaj! Świat należy do Ciebie!
Dziękuję, po stokroć dziękuję. Myślę sobie, że takich dwunastoletnich, a może młodszych Len jest znacznie więcej. Poukrywały się w dojrzałych kobietach i mężczyznach. Wysyłam im wszystkim, Tobie i sobie też ogrom miłości, dobrej energii i nadziei. Świat należy do nas.
UsuńSerdecznie
m.
Dziękuję za przesyłkę z ogromem miłości, dobrą energią i nadzieją! Podaj proszę numer przewozowy tejże paczki, abym mógł ją śledzić i wyczekiwać kuriera. Nie mogę się doczekać unboxingu! Ciekawi mnie jak wygląda ogrom Twojej miłości, czym jest według Ciebie dobra energia i jak rozumiesz nadzieję. Zachęcam do zapisania odpowiedzi na wirtualnej kartce magicznym piórem i uzupełnienie treści intrygującą fotografią.
UsuńMoże warto owe spostrzeżenia i historie Leny pokazać szerszej gawiedzi? Spisać. Uporządkować. Wydać i pokazać światu Świat Leny? Może inne Leny poczują się niesamotne?
Pisząc kolejny post, postaram się odpowiedzieć na powyższe pytania ;-) To takie miłe, że Ktoś po drugiej stronie czeka na mój tekst i jak się okazuje również na zdjęcia. Jest mi miło. Po takich komentarzach dostaję skrzydeł. Dziękuję.
UsuńCo do wydania - za mało jeszcze umiem, wiem, doświadczyłam. Potrzebuję jeszcze trochę czasu.
Paczka jeszcze nie dotarła – czekam cierpliwie… Zapewne kurier oczekuje na powyższe odpowiedzi, aby dostarczyć kompletną przesyłkę.
UsuńMiło czyta się Twoje treści lekkim Piórem pisane. Dobrze spogląda się na fotografie z Piórem w temacie przewodnim malowane. Z każdym kolejnym piórem budujesz skrzydła niosące w bezpotrzebie oczekiwania na jeszcze trochę czasu. Gdzie jest Twój czas? Kiedy?
Czas zależy od Ciebie!
Ty jesteś swoim czasem.
Dziękuję za cierpliwość, proszę wybaczyć opóźnienie. Czas.... Przecieka przez palce, ale biorę się w garść! Już niedługo, przede mną całe trzy dni wolne i poświęcone pisaniu. Po stokroć dziękuję!
Usuń