Z czułością
Zaczynam powoli przemieszczać się w bok krokiem odstawno-dostawnym. Czasem puszczam się jedną rączką i maszeruję do przodu, a czasem to balansuję w pozycji stojącej ćwicząc tym samym równowagę statyczną. Za chwilę skończę trzydzieści sześć lat i wychodzi na to, że wciąż uczę się chodzić.
Jak jest? Wyciągam małą dłoń przed siebie i czekam na najjaśniejszy ze wszystkich promień słoneczny. Niech mi zrobi na sercu cieplej, niech zrobi mi piękniej. Niech złapie, poprowadzi, wskaże kierunek, gdzie lepiej. Czekam na ciepły wiatr, na delikatne muśnięcie policzka, na znak, że niebawem wiosna i przebiśniegi, krokusy, uspokajający szum opadających fal, czy dźwięk górskiego strumyku i śpiew ptaków
Wierzę, że na każdego przyjdzie czas na dobrze dobrane, szalenie w sobie zakochane dwie ceramiczne filiżanki ceremonialnego kakao, które po kilku latach nadal będą potrafiły być dla siebie realnym wsparciem w zmywarce, czy w zlewie. Ale za nim...
Jeżeli mogę Was i siebie o coś poprosić - nie bądźcie szklanką z duralexu wypełnioną kawą rozpuszczalną trzy w jednym. Wybierajcie dla siebie zawsze najlepsze ziarna. Wsypujcie je z namaszczeniem do młynka, czy ekspresu. Podczas mielenia, czy parzenia delektujcie się zapachem, a później rozczulajcie jej smakiem. To jest Wasz cenny czas na tej ziemi. Wasz, nikogo innego, który przecież wiecznie trwać nie będzie. Otaczajcie się tym, co dla Was dobre. To nic, że wciąż wracamy do punktu wyjścia. Prawdopodobnie będziemy wracać do niego, dopóki nie zaskoczy nam zdrowa miłość do samych siebie. Dopóki uda się zgrabnie czymś wypełnić głód bliskości lub zmniejszyć lęk przed tuptaniem w samotności.
z czułością
Marlena

Komentarze
Prześlij komentarz